czwartek, 21 stycznia 2010

Koszmarki (1)

(Moja kochana Dominika (Orlica) ostatnio złożyła skargę, że w moich tekstach nie ma kobiet, prócz dwóch, które się nie odezwały ani słowem. Poprosiła mnie więc żebym napisał coś z kobietą w roli główne. Uznałem to za ciekawy pomysł. Odpaliłem taką muzykę bardziej co ją kobiety lubią (ale nie jakąś pedalską) i zacząłem kombinować. Tak powstał, dodam, że wczoraj, pomysł na ciekawą serię tekstów xD, a zresztą sami oceńcie ;p )

Czternastoletnia dziewczyna siedziała próbując się opalić w słabym jeszcze, gdyż dopiero wiosennym, słońcu. Nie miała już co robić, rodzice nie do końca się nią interesowali, raczej zbywali ją pieniędzmi. Koleżanki z klasy też jej nie lubiły, każda z nich zazdrościła Alinie. Ona zaś smutna i przygnębiona siedziała w samotności i starała się wyszukiwać pozytywnych emocji w chmurach i Słońcu. Każdy jej dzień wyglądał tak samo i miała już tego dość. Nigdy nie była pazerna i nie była snobką. Nie szukała pocieszenia w zakupach, raczej większość pieniędzy odkładała sądząc, że może się jej kiedyś przydadzą. Zabrała więc kartę kredytową i wyszła z domu kierując się do centrum handlowego. Raz w życiu chciała się w jakiś sposób pocieszyć, myślała, że może to przyniesie jej ulgę. Mijając plac zabaw ujrzała dziewczynkę, była pewnie ze dwa lata młodsza. Stała otoczona przez chłopaków, którzy ciskali w nią kamieniami ta zaś z gracją i uśmiechem unikała pocisków. Gdy ci byli już wystarczająco poobijani i zniechęceni odeszli wyzywając ją od „dziwaczek” , „potworów” i „dziwolągów”. Dziewczynka jednak z uśmiechem ukłoniła się w teatralny sposób, odwróciła się na pięcie i odeszła. Gdy zauważyła, że Alina się jej przygląda podbiegła do niej i się przywitała. Rzeczywiście wyglądała dość nietypowo. Chociaż miała ze dwanaście lat, ubrana była w bardzo skąpą mini i cieniutkie rajstopki, na stopach miała baletki. Bluzka z dużym dekoltem, chociaż piersi to ona nie miała. Wszystko w krwisto czerwonej barwie. Do tego ten makijaż. Czarne obwódki wokół oczu i czerwone smugi jakby krwawiła oczami, i szminka jakby właśnie piła krew, co sądząc po jej zachowaniu było wysoce prawdopodobne. Uśmiechnęła się i zapytała

-Chcesz zobaczyć jednorożca?

I zanim Alina się obejrzała, już przedzierała się przez gęste krzaki ciągnięta za rękę. Po jakiś pięciu minutach wyszli na niewielką polankę i zobaczyły zad konia. Tylko ten koni był różowy i miał koraliki wplecione w błękitny ogon. Gdy się odwrócił Alina aż zapiszczała cicho i nie mogła oderwać wzroku od jego złotego rogu.

-Co się tak lampisz- zapytał jednorożec- rogu nie widziałaś? Zaraz ci pokażę mój drugi róg to dopiero zapiszczysz- i uśmiechnął się obleśnie.


-Przestań mi straszyć koleżankę, bo przyprowadzę brata i urżnie ci tę fifkę.

-Dobra, dobra żartowałem, chcecie się przejechać?

-Jasne wykrzyknęła i szybko pomogła Alinie wsiąść na zwierzę, ta tylko coś tam próbowała powiedzieć, że to chyba nie jest najlepszy pomysł. Oczywiście nikt jej nie słuchał. Jednorożec zaczął spokojnie jednak po chwili jego stęp zamienił się w galop. Krążyli po lesie, lawirując między drzewami, piszcząc i się śmiejąc.

Po jakimś czasie koleżanka Aliny, która przedstawiła się jako Mija, przypomniała sobie, że musi jechać do brata. Więc razem pognały do jej domu. Była to niewielka chałupa na pograniczu lasu. A na dworze siedział chłopczyk. Miał pewnie z pięć lat. Ubrany w jednoczęściowy kombinezonik, a na głowie miał zimową czapeczkę z pomponem. On jednak, w przeciwieństwie do siostry, wyrazie gustował w czarnym kolorze. Przy pasie miał przewieszony nóż z drewnianą rączką.

-Hej, jak masz na imię?- spytała przyjaźnie Alina

Chłopiec zaczął się kiwać na stopach, podniósł wzrok do góry i zaczął mówić, bardzo powoli –Mam…na…imię….Koszmarek
Alina nie ukrywała zdziwienia. Spojrzała na Miję, ta tylko wzruszyła ramionami.

Następnego dnia także się spotkały. Mija obiecała pokazać jej więcej baśniowych stworzeń. Z samego rana ruszyli do lasu. Tam odnaleźli drewnianą klapę i wskoczyli do środka, w głęboki i nieprzenikniony mrok. Wylądowali jednak w bardzo jasnym miejscu. Musiała minąć dłuższa chwila, zanim ich oczy się przyzwyczaiły. Stali oto na zielonej łączce, pod tęczą i błękitnym niebem. Różowe chmurki wyglądały jak wata cukrowa. Bo łące biegały setki tęczowych króliczków, dalej pasły się jednorożce. W oddali majaczyły różowe góry ze złotymi szczytami. Koszmarek dobył nóż, uniósł go ostrzem ku dołowi i z przeraźliwym krzykiem zaczął gonić króliki. Biegał za nim pięć minut, a później się zmęczył. Przystanął, oparł ręce o kolana i próbował złapać oddech. Gdy mu się to udało, wyprostował się, uniósł nóż nad głowę, przybrał groźną minę, która wyglądała dość komicznie, i z przeraźliwym krzykiem ruszył biegiem w stronę królików. Wszystko to powtarzało się wiele razy, jednak nie udało mu się złapać żadnego królika.

-Nigdy mu się nie udaje…Mam pomysł! Chodźmy zobaczyć smoka, mieszka w tamtych górach- i wskazała wcześniej już wspomniane różowe góry ze złotymi wierzchołkami.

Alina zgodziła się z uśmiechem, gdyż już wiedziała, że jej nowa przyjaciółka może pokazać jej wiele ciekawych rzeczy. I mimo, że była trochę nawiedzona, to była naprawdę przesympatyczna. Ruszyły śmiejąc się i opowiadając różne historie w stronę szczytów, Koszmarek zaś biegał koło nich próbując coś upolować.

1 komentarz:

  1. ocena 3/10 poniewaz takich opowiadan jest pełno to jest juz malo orginalne no i kobieta powinna pisac takie rzeczy

    OdpowiedzUsuń