poniedziałek, 22 lutego 2010

Ten dzień...


(Napisane jakiś czas temu, nie ma to tytułu, ale jest to dla mnie jakoś tak szczególny utwór i nie wiem zupełnie czemu...)


Ten dzień zapowiada się beznadziejnie. Wszystko z wolna umiera, tracąc swe barwy. Czerń i czerwień malują świat od nowa, po swojemu, tak żeby nikt go już nigdy nie poznał. Ja zaś leżę oczekując. Wszystko następowało jak w zwolnionym filmie, klatka po klatce. Świat, który znamy umiera, zmienia się w wielką kulę pełną lawy i ognia. Ja zaś leżę. Obserwuję. Moje ciało zespala się z Ziemią, łącząc nas w jedność. Płonę, umieram, staje się częścią nieśmiertelnego Wszechświata jako proch. Świat się zmienia w czerwono-czarnych barwach, okrzykach cierpienia i zapachu śmierci. Ciekawe czy na lepsze...


(Rysunek by Seishi)

piątek, 19 lutego 2010

Nieuchwytność- Droga w chmurach (plus bonus)

(Kolejny, lecz krótki tekst z serii nieuchwytność, przedtem jednak chciałbym dodać, coś. Ciężko mi to zdefiniować. Napisałem to rok temu na j. polskim i to bardzo polubiłem)

-Kim jesteś?
-Kim jestem? -niewinny chichot przemienił się w obłąkany śmiech - Kim jestem? Jestem Krwawą Księżniczką... -to powiedziała już raczej słodko i niewinnie choć delikatny głosik wypowiadając te trzy słowa mroził krew w żyłach

(a teraz Nieuchwytność, przypominam, że to kolejna część i osoby nowe informuję, że należy zacząć od wstępu i przeczytać wszystkie poprzednie części.)

Ten odwrót, nie był ucieczką. Po prostu nie było większego sensu walczyć dalej gdy dusza została już odesłana. Ranni wycofali się zapewne do bazy i teraz wysłali patrolowych w celu odnalezienia ich i wykończenia.

Bogusław starał się zatamować choć trochę, przerażające krwawienie z boku jego kompana. Wszystko to nadaremno, psychol słabł i to dość szybko.

Najgorsze było to, że Boguś za nic nie mógł przypomnieć sobie drogi powrotnej. Psychol nie miał czasu, a Bogusław ochoty na błądzenie po labiryncie wąskich uliczek.

Rozmyślanie przerwał ogromny huk, po którym gwałtowny wstrząs przewrócił Śmierć. Doszły jego uszu odgłosy zaciekłej walki. Po sąsiednich uliczkach biegały liczne hordy Konsumentów i Pożeraczy zmierzających na wojnę. Z tego co Bogusław się domyślał, każda ze stron teraz uwolniła wszystkie bestie, które miała w zanadrzu.
Poczuł zimny dreszcz. Oznacza to, że czas zatrzymał się dla całego miasta bez limitu. To potwierdziło najgorsze.

Wybrał jeden z kierunków pochwycił kompana i ruszyli, po woli i bardzo ostrożnie. Nie chcieli przecież wpaść w pułapkę lub przypadkowo trafić na oddział rozwścieczonych stworów. Ludzie zniknęli z ulic. Zapewne teraz są oni pożerani.

Czemu więc tak im zależało na zablokowaniu przekazu? Czemu wdali się w walkę z patrolem. Na taką skalę jedno ciało nie daje różnicy.
Odgłosy walki stawały się wyraźniejsze, szczęk żelaza, donośne ryki stworzeń z różnych otchłani. Teraz gdy wyszli z uliczki zrozumiał skąd ten wstrząs. Całe osiedle zostało wyrwane z ziemi, za pomocą nie znanej mu magii, zawieszone z dobre dwa kilometry nad ziemią.

Wszędzie w około latały Śmierci wyposażone w skrzydła niczym Anioły i Konsumenci na stworzeniach przypominających smoki. Były to tak zwane bękarty piekielne. Powstawały gdy znienawidzone dziecko, któregoś z diabłów zostanie strącone do otchłani. Tam przybierają taką formę i żywią się innymi stworzeniami. Teraz trzymają stronę Konsumentów.

Psychol wyglądał okropnie jednak postanowił także dokonać przemiany i spróbować zestawić ich na ziemię. Bogusław nie był ucieszony ale nie mieli większego wyboru.
Przemiany uczyły się wyłącznie doświadczone Śmierci i to nie wszystkie.
Rzucili się w przepaść między walczących. W locie jego kompanowi wyrosły skrzydła, chwycił Bogusława i starali się zwolnić. Boguś używając miotacza odstraszał Pożeraczy i Konsumentów. Jednego nawet udało mu się zrzucić.
Lądowanie nie było miękkie, jednak na ziemi od razu się nimi zajęli.


Bogusław wylądował w głównym centrum dowodzenia i zdał raport tym razem bezpośrednio Fatum. Pracuje tak krótko i tyle rzeczy już mu się przydarzyło. Szef się tylko uśmiechnął i mu spokojnie wszystko wytłumaczył. Najważniejszą kwestią jest to po co ich tam zwabiono. Była to pułapka. Potrzebowali krwi jednej ze Śmierci aby ich pan mógł otworzyć bramę i wywołać stworzenia z Piekła. Cały bok Orna (tak jak się okazało ma na imię Psychol) był tak świetnym materiałem, że w parę chwil stała już tam cała armia.

(Nie wiem kiedy ukaże się kolejny tekst, mam nadzieję, że uda mi się coś napisać w miarę szybko)

sobota, 6 lutego 2010

Czas i myśl

(Dawno nic nie dodałem, spowodowane to było brakiem czasu na pisanie. Ten tekst powstał na j.polskim. Został delikatnie przeredagowany i zamieszczony. Miłego czytania)

Wiele jest słów niewypowiedzianych, wiele jest myśli zapomnianych. Tyle historii, marzeń, które spadły w nicość, które pochłonięte zostały przez nienasyconego potwora. Potwora o imieniu czas.

Jestem myślą, myślą, która narodziła się pod wpływem impulsu. Tak jak z resztą większość moich kolegów. Nie zostałem przelany na papier, czy też wprowadzony w życie, więc mój twórca w końcu mnie zapomni.

Powstałem jako marzenie. Piękne dziecinne marzenie. O drewnianym domku na drzewie, skąpanym we wschodzącym letnim słońcu. Marzenie to się nie spełniło. Przez wiele lat oczekiwałem i chociaż co jakiś czas przypominałem o sobie, to coraz szybciej zostawałem odsunięty. Wszystko to robiłem licząc, że w końcu mnie ziści. Jednak to się nie stało. Nie wtedy.

Zostałem zamknięty w głębokim naczyniu z innymi zapomnianymi czekaliśmy na zniszczenie.

Mój twórca wszedł w dorosłe życie i dochował się syna. Tutaj pojawiła się nadzieja. Uderzyłem niczym grom z jasnego nieba. Na ten jeden moment opanowałem cały umysł i przeniknąłem do uczuć.

Był to tak mocny impuls, że zostałem zamieniony w czyn. I gdy domek stanął tak jak w marzeniu, przeniknąłem w niego i pełen radości zamieszkałem w nim stając się jego duszą.

Teraz jednak umieram, spróchniały, zapomniany, nieszczęśliwy. Gdyż każda myśl i każde marzenie musi kiedyś odejść w zapomnienie…