niedziela, 10 stycznia 2010

Krwawy Posiłek

(Informuję nowych na moim blogu, że teksty z serii Nieuchwytność są mocno ze sobą powiązane, więc należy czytać od pierwszego tekstu.)

Bogusław pojawił się na cmentarzu piętnaście minut przed celem, jednak już ktoś tam siedział. Mężczyzna w obszernym płaszczu i kapeluszu zasłaniającym oczy. Wyglądał jakby drzemał. Jednak można było łatwo poznać, że nie jest to prawdą gdyż jego pierś unosiła się zbyt szybko jak na sen, chyba że na sen bardzo niespokojny co w miejscu takim jak to było wysoce prawdopodobne. Jednak coś mu nie pasowało do tego uroczego obrazka, może fakt, że lufa wielkiego pistoletu była wycelowana w niego.

Pierdolony niefart -pomyślał- pierwszego dnia próbują mnie wykończyć, tylko co to za ścierwo.

Mężczyzna jak na prośbę, uniósł głowę i powstał. Miał on paskudną twarz. Pionowo od kącików ust szło pęknięcie znikające za kołnierzem. Był to trup, tylko taki jeszcze dychający, ale nie zombie, gdyż one są głupie, a to co celowało w Bogusia było nadzwyczaj inteligentne, tylko, że szkaradne. Należał on do grupy zwanej Pożeracze. Oni nie zajadali się trupami jak ghule, tylko jedli ciała posiadające jeszcze duszę.

-Witaj- powiedział bardzo niewyraźnie, jakby dźwięk wydobywał mu się z żołądka.
Stali w bezruchu około piętnastu minut, aż zjawiskowo piękna kobieta weszła na cmentarz ubrana wyłącznie w półprzezroczystą białą halkę. Jej piersi podrygiwały w rytm kroków. Minęła Pożeracza i uklęknęła na grobie pomiędzy nim, a Bogusławem.

-Gdy tylko ona dokona poświęcenia, ty zatrzymasz czas i poczekasz, jak będziesz grzeczny może później puszczę cię wolno- jego głos był coraz bardziej przerażający i co drugie słowo było przerywane jakby burczeniem.

Kobieta odprawiała modły w nieznanym języku, pod koniec uniosła sztylet, który wcześniej miała zamocowany pod kostką. Uniosła go ostrzem ku górze i wbiła lekko powyżej swego łona…

Pożeracz dał znak Bogusiowi, że ma jeszcze poczekać.

Ona zaś przeciągnęła ostrze aż do mostku i upadła wykrwawiając się na grób.

Przytaknął, a Bogusław nie posiadając większego wyboru ścisnął podstawowy amulet Śmierci wiszący mu na szyi.

Mężczyzna opuścił lufę i rozdarł płaszcz. Jego dziwne pęknięcia kończyły się dopiero kawałek za żebrami.

Wszystko co wydarzyło się później działo się tak szybko, że ciężko to opisać. Zaczęło się od tego, że jeden z wtajemniczonych grabarzy podbiegł dzierżąc dwururkę i strzelił idealnie w pierś tamtemu. Pożeracz jednak lecąc odrzucony pociskami także nacisnął spust. Trafił w biodro i grabarzowi urwało całą miednicę. Bogusław tymczasem szybko dobył artefakt i przemienił go w kosę. Przeciwnik uderzył plecami w drzewo i upadł na kolana podpierając się rękoma. To był idealny moment żeby zatopić ostrze w jego plecach. Wybił się i leciał w stronę przeciwnika, Pożeracz był szybszy, rozdziawił paszczę, ale nie jak zwykły człowiek jego żuchwa zatrzymała się dokładnie w miejscu gdzie kończyły się pęknięcia, czyli troszeczkę poniżej żeber. Spiął się niczym sprinter i ruszył w stronę ofiary.

Czas zaczął powoli ruszać, gdyż nie może być wstrzymywany na tak długo.

Ostrze Bogusława wbiło się w miejsce gdzie jeszcze przed ułamkiem sekundy znajdował się przeciwnik, który w tym właśnie momencie pożerał w całości swoją ofiarę. Wyglądało to co najmniej niesmacznie, a brzmiało jeszcze gorzej. Dźwięk przeżuwanych kości, które ustępowały pod potężnymi szczękami jak słone paluszki, na koniec jelita dziewczyny, których kawałek leżał jeszcze na grobie wciągnął niczym makaron.

Bogusław zwymiotował dwa razy i zemdlał.

Gdy się ocknął, cały świat wirował, więc rzygnął raz jeszcze. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest przywiązany do drzewa, a Pożeracz właśnie kończy, w równie obrzydliwy sposób, konsumować grabarza. Zapewne Boguś by zwymiotował, ale nie miał już czym. Jego kosa leżała dość daleko i nie był w stanie jej dosięgnąć w żaden sposób. Przeciwnik uniósł się i wytarł twarz rękawem. Zapiął powoli swój płaszcz i odnalazł kapelusz leżący za ławką, na której teraz usiadł i spojrzał na przywiązanego z pewnym rozbawieniem.

-Nowicjusz co?- zagadnął- Widać to na pierwszy rzut oka.- Wyjął papierosa z kieszeni, umieścił go w ustach i zaczął przeszukiwać kieszenie poszukując ognia. Nie znalazł go więc odwrócił się i pochwycił pierwszy lepszy znicz, odpalił się i odstawił go na miejsce. Powoli się zaciągnął i kontynuował. –Nie przejmuj się, naprawdę niewiele Śmierci jest w stanie sobie poradzić z prawdziwym „konsumentem”, nie mówię oczywiście o tych samozwańczych Pożeraczach, którzy są słabi i niezorganizowani. My jednak to inna bajka. –Patrzył jakby w przestrzeń i zdawał się mówić do siebie.-Przez długi czas staraliśmy się ukrywać, jednak teraz…–Spojrzał na Bogusława i uśmiechnął się ponownie- Puszczę cię teraz biedaku wolno, gdyż nie mam żadnej przyjemności z zabijania tak słabych Śmierci.- Wstał, poprawił płaszcz, odwrócił się i odszedł, pozostawiając Bogusława przywiązanego.

Czas ponownie ruszył normalnie i zaklęcie ukrycia, dzięki któremu byli niewidoczni dla przechodniów prysło. Jedynym śladem po walce były dwie ogromne plamy krwi, jedna na grobie, a druga tuż za nim…

(Tekst jest ubogi w opisy, bo wydaje mi się, że rozbijanie takiego tekstu na dwa, ponieważ opisy by znacznie wydłużały tekst, nie ma sensu. Chyba, że dwa razy dłuższe posty nie sprawiają problemu i będą równie chętnie czytane.

Drugie ogłoszenie to, że pozostało jeszcze trochę czasu do zakończenia ankiety jednak już widzę, że Nieuchwytność i Humor cieszą się sporym zainteresowaniem. Tak więc postaram się także za jakiś czas dodać coś z tej drugiej kategorii.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz